Kasia z Barw szczęścia zrobi coś, co przekroczy wszelkie granice wybaczenia. Kobieta, którą sąsiedzi uważali za ofiarę rodzinnego dramatu w Brzezinach, nagle stanie się ostatnią nadzieją… dla mordercy. I to nie byle jakiego, bo tego, który zrujnował jej życie, wrobił ją w zabójstwo i zostawił z piętnem winnej! Co kieruje Kasią? Litość, poczucie winy czy… coś więcej?
W nowym sezonie hitowego serialu Barwy szczęścia szykuje się emocjonalna bomba, która rozbije serca widzów na milion kawałków. Kasia nie tylko odwiedzi matkę mordercy, ale… podejmie decyzję, która wywróci cały dotychczasowy porządek. Chce znaleźć adwokata dla człowieka, który bez skrupułów ją pogrążył. Skąd ta nagła zmiana? I dlaczego kobieta, która powinna pałać nienawiścią, decyduje się na gest miłosierdzia?
Kasia nie może patrzeć na cierpienie. Co zobaczyła w domu Szymańskich?
Kiedy Kasia zawita do domu Szymańskich, nie będzie to zwykła sąsiedzka wizyta. Chociaż wszystko zacznie się od prośby o przebranie do kolędowania, to szybko stanie się jasne, że za zamkniętymi drzwiami domu w Brzezinach rozgrywa się prawdziwy dramat. Szymańska, matka mordercy, wygląda jak cień człowieka. Od miesięcy nie wychodzi z domu, unika ludzi i przeżywa podwójną żałobę — po mężu i po synu, który choć żyje, trafił za kraty.
Kasia zobaczy kobietę złamaną przez życie, samotną, przeżartą bólem i wyrzutami sumienia. Nie będzie mogła przejść obojętnie obok tej tragedii. Szczególnie że wie, z jakim potworem musiała dzielić życie Szymańska — mężem pijakiem, tyranem, który doprowadził własnego syna do ostateczności.
Spotkanie z matką Szymańskiego sprawi, że w Kasi coś pęknie. Choć powinna czuć gniew, nienawiść i strach, nagle zaczyna odczuwać współczucie. Tak silne, że postanawia działać. I to szybko.
Kasia chce pomóc mordercy! Wbrew logice, rozsądkowi i… własnemu bezpieczeństwu
Szokujące jest to, co Kasia mówi sąsiadce. Zamiast uciekać od tej sprawy jak najdalej, obiecuje: „Spróbuję znaleźć mu w Warszawie dobrego adwokata”. Ten moment w Barwach szczęścia zapisze się jako jeden z najbardziej nieoczekiwanych zwrotów akcji w historii serialu. Kobieta, która miała pełne prawo żądać sprawiedliwości, decyduje się ratować… mordercę.
Co więcej, Kasia nie rzuca słów na wiatr. Od razu myśli o Natalii Zwoleńskiej, swojej zaufanej prawniczce, która już nie raz pomagała jej wykaraskać się z kłopotów. Jednak nawet Natalia, przyzwyczajona do najbardziej skomplikowanych spraw, uznaje pomysł za absurdalny.
I ma rację — sprawa jest wyjątkowo śliska. Kasia była nie tylko wrobiona, ale również sama mogła przyczynić się do tragicznego obrotu zdarzeń. W noc przed śmiercią ojca Szymańskiego potrąciła Leszka samochodem. Wciąż ciążą na niej zarzuty — mataczenie, utrudnianie śledztwa, a nawet niezachowanie ostrożności. Natalia ostrzega ją, że mieszanie się do sprawy może pogrążyć je obie.
Co naprawdę kieruje Kasią? Odkupienie, trauma czy desperacka potrzeba zrozumienia?
Dlaczego więc Kasia ryzykuje wszystko? Czy naprawdę chodzi tylko o współczucie dla kobiety, która straciła wszystko? A może to coś więcej? Może Kasia, zamiast odcinać się od przeszłości, próbuje znaleźć w niej sens? Odkupić coś, co głęboko w sobie uważa za swoją winę?
Nie da się ukryć, że los Szymańskich odcisnął na niej piętno. Brzeziny stały się miejscem jej największej traumy, ale i… dziwnej emocjonalnej więzi. Może Kasia szuka zamknięcia, przebaczenia, którego nikt jej nie dał, więc postanowiła dać je sama? Czy to forma autoterapii, a może desperacki krzyk duszy, która nie potrafi się otrząsnąć?
Cokolwiek nią kieruje — widzowie będą zszokowani. Bo to nie jest już ta sama Kasia co kiedyś. To kobieta, która mimo bólu, krzywdy i upokorzenia postanawia wyciągnąć rękę… do oprawcy.
A to dopiero początek emocji, jakie zgotują nam Barwy szczęścia po wakacjach.