Czy istnieje granica podłości, której człowiek nie przekroczy dla pieniędzy? W nadchodzącym 3240 odcinku „Barw szczęścia” przekonamy się, że dla Roberta Stefaniaka (Paweł Ławrynowicz) taka granica nie istnieje. Mężczyzna, który miał być dla Soni (Weronika Nockowska) opoką i nowym początkiem, okaże się jej katem. Przygotujcie się na wstrząsające wydarzenia, które na zawsze zmienią życie bohaterów. Stefaniak, przyparty do muru przez bezwzględnego gangstera, posunie się do czynu tak okrutnego, że krew zastyga w żyłach. Poświęci kobietę, która mu zaufała, w najohydniejszy możliwy sposób, a wszystko to rozegra się pod osłoną nocy i fałszywej miłości.
Zapomnijcie o wszystkim, co do tej pory wiedzieliście o Robercie. Ten człowiek pokaże twarz prawdziwego demona, dla którego liczy się tylko własna skóra. Kiedy na horyzoncie pojawi się widmo potężnego długu u bandyty Bazylowa (Andrzej Szeremeta), Stefaniak nie zawaha się ani chwili. Wykorzysta najciemniejszy sekret z przeszłości Soni, aby uratować siebie, skazując ją na piekło, z którego z taką determinacją próbowała uciec. Zorganizuje „romantyczny wieczór”, który w rzeczywistości będzie starannie zaplanowaną pułapką. Uśpi jej czujność, a potem ją samą, by oddać ją w ręce gangstera jak przedmiot. To, co wydarzy się w 3240 odcinku, sprawi, że zaniemówicie z wrażenia. Czytajcie dalej, aby poznać wszystkie mrożące krew w żyłach szczegóły tej makabrycznej zdrady.
Pętla długu na szyi Stefaniaka i propozycja nie do odrzucenia
Robert Stefaniak od dłuższego czasu igrał z ogniem, a teraz płomienie zaczynają lizać jego stopy. Jego interesy z szemranym światkiem w końcu przynoszą opłakane skutki. Na jego drodze staje Bazylow, gangster starej daty, który nie uznaje wymówek i nie lubi czekać na swoje pieniądze. Dług Roberta jest ogromny, a termin spłaty zbliża się nieubłaganie – bandyta daje mu zaledwie trzy dni na uregulowanie należności. Dla Stefaniaka to wyrok. Wie, że nie ma szans na zebranie takiej kwoty w tak krótkim czasie, a konsekwencje zwłoki mogą być tragiczne. Czuje, jak pętla na jego szyi zaciska się z każdą godziną, a panika zaczyna odbierać mu zdolność logicznego myślenia.
Właśnie wtedy, gdy wydaje się, że sytuacja jest bez wyjścia, los, a raczej Bazylow, podsuwa mu diaboliczne rozwiązanie. Podczas przypadkowego spotkania gangster rozpoznaje w Soni swoją dawną „znajomą” z czasów, gdy kobieta zmuszona była zarabiać na życie jako prostytutka. W jego oczach zapala się chory błysk. Bazylow, widząc desperację Roberta, składa mu propozycję, która mrozi krew w żyłach: odroczy spłatę długu, ale cena będzie niezwykle wysoka. Chce spędzić noc z Sonią. To oferta, która powinna spotkać się z natychmiastowym i stanowczym sprzeciwem każdego mężczyzny, który choć trochę szanuje swoją partnerkę.
Stefaniak, mistrz manipulacji i pozorów, doskonale wie, jak rozegrać tę partię. Gdy Bazylow zjawia się w ich mieszkaniu z bukietem kwiatów i publicznie powtarza swoją ohydną propozycję, Robert odgrywa prawdziwy teatr. W obecności Soni unosi się honorem, odrzuca ofertę z oburzeniem, broniąc jej czci i pokazując się jako opiekuńczy partner. Sonia, niczego nieświadoma, jest mu wdzięczna i po raz kolejny utwierdza się w przekonaniu, że w końcu znalazła kogoś, na kim może polegać. Nie ma pojęcia, że cała ta scena to jedynie cyniczna gra, a w głowie jej „ukochanego” właśnie rodzi się potworny plan, w którym ona sama stanie się walutą.
Romantyczny wieczór jako fasada dla okrutnego podstępu
Podczas gdy Sonia czuje się bezpieczna i kochana, w umyśle Stefaniaka tryby zła pracują na najwyższych obrotach. On ani przez moment nie zamierzał rezygnować z propozycji Bazylowa. Wręcz przeciwnie, uznał ją za idealne wyjście z sytuacji. Przecież tak naprawdę nigdy nie kochał Soni. Była dla niego jedynie narzędziem, sposobem na trzymanie w szachu Dominiki (Karolina Chapko) i Renaty (Anna Mrozowska). Jej uczucia, jej przeszłość, jej walka o normalne życie – nic z tego nie miało dla niego znaczenia. Liczył się tylko jego własny interes i możliwość uniknięcia konfrontacji z gangsterem. Dlatego bez mrugnięcia okiem postanawia poświęcić Sonię.
Wie jednak doskonale, że Sonia nigdy dobrowolnie nie zgodziłaby się na powrót do koszmaru, z którego tak ciężko było jej uciec. Dlatego Robert musi uciec się do najbardziej perfidnego podstępu. Zapowiada jej cudowny, romantyczny wieczór tylko we dwoje. Przygotowuje kolację, zapala świece, tworzy atmosferę intymności i bliskości. Sonia jest w siódmym niebie, przekonana, że jej partner chce jej wynagrodzić stres związany z wizytą Bazylowa. Pije wino, które on jej polewa, słucha czułych słówek i kompletnie nie zdaje sobie sprawy, że każdy jego gest jest częścią wyrachowanego planu.
Kulminacyjnym punktem tej makabrycznej inscenizacji jest moment, w którym Stefaniak podaje Soni napój. To nie jest zwykły drink. Znajduje się w nim silny środek nasenny, który ma sprawić, że kobieta straci świadomość i nie będzie pamiętać niczego z nadchodzących, koszmarnych godzin. Patrzy, jak jej powieki stają się coraz cięższe, jak jej ciało wiotczeje, a ona sama odpływa w nieświadomość, wciąż z uśmiechem na ustach, wierząc, że jest w ramionach kochającego mężczyzny. To szczyt okrucieństwa i cynizmu – uśpić zaufanie, a potem ciało, by bez żadnych przeszkód oddać je w ręce innego mężczyzny.
Noc hańby i poranek pełen kłamstw
Gdy Sonia jest już całkowicie nieświadoma, przedstawienie Stefaniaka dobiega końca. Teraz na scenę wkracza drugi aktor tego dramatu – Bazylow. Robert bez słowa wpuszcza go do mieszkania, wskazując na bezwładną postać Soni. To, co dzieje się później, jest aktem niewyobrażalnego bestialstwa. Sonia, pogrążona w chemicznym śnie, staje się bezbronną ofiarą, a jej ciało przedmiotem transakcji między dwoma draniami. Stefaniak, spłacając w ten sposób swój dług, udowadnia, że nie ma dla niego żadnych świętości. Bazylow zaspokaja swoje chore żądze, wykorzystując bezbronną kobietę. Obaj są wygrani. Przegraną jest tylko ona.
Następnego ranka Sonia budzi się z potwornym bólem głowy i dziwnym uczuciem pustki. Nie pamięta, jak zakończył się wieczór. Ostatnie, co majaczy jej w głowie, to romantyczna kolacja ze Stefaniakiem. Wszystko, co działo się później, jest czarną dziurą. Czuje się zdezorientowana i osłabiona. Robert, oczywiście, jest tuż obok, gotowy, by kontynuować swoje przedstawienie. Odgrywa rolę troskliwego partnera, tłumacząc jej złe samopoczucie zbyt dużą ilością wypitego wina. Mówi o wspaniałej nocy, którą spędzili razem, kreując fałszywe wspomnienia, które mają wypełnić luki w jej pamięci.
Prawdziwy alarm w głowie Soni pojawia się, gdy podczas ubierania się odkrywa na swoim udzie dużego, bolesnego siniaka. To fizyczny dowód na to, że stało się coś, czego nie pamięta. Zaniepokojona, pyta o to Roberta. Ale on, przygotowany na każdą ewentualność, ma już gotową odpowiedź. Zbywa ją nonszalanckim kłamstwem, sugerując, że musiała się o coś uderzyć, może potknęła się w nocy, idąc do toalety. Mówi to z taką pewnością siebie i troską w głosie, że Sonia, mimo wewnętrznego niepokoju, w końcu mu wierzy. Jak mogłaby nie uwierzyć mężczyźnie, który zaledwie dzień wcześniej tak dzielnie stanął w jej obronie? I tak, potworna prawda pozostaje ukryta, a Sonia dalej żyje w nieświadomości, u boku swojego oprawcy.
Mroczny sekret, który zniszczy wszystko
Choć Stefaniakowi udało się na razie zatuszować swoją zbrodnię, popełnił błąd, sądząc, że ta noc nie będzie miała żadnych konsekwencji. Zawarł pakt z diabłem, a Bazylow nie jest kimś, kto łatwo odpuszcza. Odroczenie długu to jedno, ale teraz gangster wie, że ma na Roberta haka. Wie, do jakiej podłości jest on zdolny i z pewnością nie zawaha się tego wykorzystać w przyszłości. Stefaniak, zamiast uwolnić się z pętli, zacisnął ją sobie jeszcze mocniej na szyi. Stał się marionetką w rękach bezwzględnego bandyty, który w każdej chwili może pociągnąć za sznurki.
Największym zagrożeniem pozostaje jednak sama Sonia. Choć teraz niczego nie pamięta, ludzka psychika jest nieprzewidywalna. Co, jeśli fragmenty tej koszmarnej nocy zaczną wracać do niej w snach? Co, jeśli jakieś słowo, zapach lub gest obudzą uśpione wspomnienia? Siniak na jej ciele jest niemym świadkiem zdrady, a takie dowody mają tendencję do tego, by w końcu przemówić. Wystarczy jeden moment nieuwagi ze strony Roberta, jedno nieopatrzne słowo Bazylowa, by cały ten misternie utkany zamek z kłamstw runął w gruzach.
Jedno jest pewne: mroczny sekret tej nocy wisi nad bohaterami jak topór kata, gotowy spaść w najmniej oczekiwanym momencie. Kłamstwo Stefaniaka jest bombą z opóźnionym zapłonem, a gdy w końcu dojdzie do eksplozji, zniszczy wszystko na swojej drodze. Nie tylko jego relację z Sonią, ale także jego pozycję i misternie budowane sojusze. Prawda ma to do siebie, że zawsze wychodzi na jaw, a kara za tak potworną zdradę z pewnością będzie surowa. Widzowie „Barw szczęścia” muszą przygotować się na prawdziwe trzęsienie ziemi, bo po wydarzeniach z 3240 odcinka już nic nie będzie takie samo.