Trzymajcie się mocno foteli, bo wygląda na to, że sielanka u Kamy i Marcina właśnie dobiegła końca, zanim na dobre się zaczęła. Myślałyście, że po ślubie będzie już tylko „żyli długo i szczęśliwie”? No cóż, to chyba nie ten serial. 😉 Krążące po sieci przecieki i zdjęcia z planu krzyczą jedno: nadciąga „lawina konfliktów”, a ja mam wrażenie, że ten związek może jej nie przetrwać.
Sama od początku miałam pewne wątpliwości. Niby tacy zakochani, niby wszystko pięknie, ale czułam w kościach, że scenarzyści nie dadzą im tak łatwo zaznać spokoju. I wygląda na to, że miałam rację. Nowy sezon „M jak miłość” zapowiada się na prawdziwy emocjonalny rollercoaster, a ja już zacieram ręce, żeby to wszystko z Wami przeanalizować. Gotowe?
Kama w roli detektywa? Gorzej niż można było przypuszczać
Pamiętacie, jak Kama uparła się, że chce pracować z Marcinem w agencji? No to dopięła swego. Marcin, chyba dla świętego spokoju, w końcu się zgodził i zatrudnił narzeczoną do pomocy w biurze. Oczywiście nie jako detektyw, bo – przypomnijmy – nie ma licencji. Miała grzecznie układać papierki i pilnować porządku. Brzmi jak plan idealny, prawda? A jakże!
Impulsywność, drugie imię Kamy
Niestety, nasza Kama nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie zepsuła. Wystarczyła chwila, żeby wtrąciła swoje trzy grosze w sprawę jednego z klientów. I to nie byle jakiego! Trafił jej się niejaki Brzeziński, który, jak się szybko okazało, jest damskim bokserem. Zamiast przekazać sprawę Marcinowi lub Kubie, Kama postanowiła działać na własną rękę. Serio, co ona sobie myślała? Że facet, który znęca się nad żoną, pogłaszcze ją po głowie za wtykanie nosa w nie swoje sprawy?
Efekt? Facet postanowił się na niej zemścić. I tu zaczynają się prawdziwe schody. Ta jedna, katastrofalnie nieprzemyślana decyzja, uruchomi całą serię dramatycznych zdarzeń. To już nie jest urocza, taneczna niezdarność. To jest igranie z ogniem i, szczerze mówiąc, totalny brak odpowiedzialności.
„Lawina konfliktów”, czyli witajcie w małżeńskiej rzeczywistości
Konsekwencje jej brawurowej akcji będą, delikatnie mówiąc, poważne. W nowych odcinkach „M jak miłość” zobaczymy Marcina, który zacznie sobie pluć w brodę, że w ogóle uległ jej namowom. I trudno mu się dziwić! Zamiast pomocy w biurze, zafundował sobie i całej agencji gigantyczny problem.
Praca razem – przepis na katastrofę?
Myślę, że ta sytuacja uświadomi im obojgu, że praca i życie prywatne to mieszanka wybuchowa. Nieustanne przebywanie ze sobą, zwłaszcza w tak stresującym zawodzie, zamiast ich zbliżyć, zacznie generować coraz więcej napięć. Kama chyba w końcu zrozumie, że rzuciła się na głęboką wodę bez żadnego przygotowania. Pytanie, co dalej? Czy poszuka sobie nowej pracy? Plotki i zdjęcia z planu sugerują kilka opcji:
- Salowa w klinice Olka? Widzieliśmy ją w medycznym uniformie. Początkowo myślałam, że to jakiś detektywistyczny kamuflaż, ale może to jej nowy, stały etat? To by było… ciekawe.
- Powrót do tańca? Wątpię, żeby chciała wracać do klubu go-go, ale może otworzy własną szkołę tańca? To by pasowało do jej energii.
- Zostanie w domu? Szczerze? Nie widzę jej w roli typowej pani domu. Kama musi działać, nawet jeśli te działania przynoszą więcej szkody niż pożytku. :/
Niezależnie od jej kolejnego kroku, w agencji zrobił się smród, a związek Kamy i Marcina czekają ciężkie chwile. „Świat seriali” zapowiada, że to nie będą drobne sprzeczki, ale prawdziwe konflikty, które mogą wywrócić ich świat do góry nogami. Zwłaszcza że na horyzoncie pojawi się pewien duch z przeszłości Marcina.
A na horyzoncie ona… Cała na biało? Nie, to Martyna!
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Do wisienki na tym gorzkim torcie. Pamiętacie Martynę? Byłą kochankę Marcina, z którą miał krótki, ale intensywny romans? Otóż ona powraca. I to w najgorszym możliwym momencie. Jakub przyprowadzi ją na wesele Kamy i Marcina, co uruchomi w głowie Chodakowskiego całą lawinę wspomnień.
Syndrom „zakazanego owocu” u Marcina
To jest klasyka gatunku, prawda? Dopóki Martyna była gdzieś w tle, Marcin mógł o niej nie myśleć. Ale gdy zobaczy ją na własnym ślubie, a potem dowie się, że układa sobie życie na nowo, coś w nim pęknie. Nagle to, co stało się niedostępne, nabierze dla niego nowej wartości. Zacznie za nią tęsknić i idealizować te kilka chwil, które spędzili razem.
Czy tylko ja mam wrażenie, że Marcin ma słabość do komplikowania sobie życia? Ledwo co wyszedł z jednego toksycznego trójkąta z Izą i Radkiem, a już pcha się w kolejny. To trochę niesprawiedliwe wobec Kamy. Z drugiej strony, trudno się dziwić, że jego serce wciąż błądzi. Jego związek z Kamą zaczął się przecież bardzo szybko po ostatecznym rozstaniu z Izą. Może po prostu nie dał sobie wystarczająco dużo czasu?
Co na to Kama?
Kama, mimo swojej impulsywności, nie jest głupia. Zgodnie z zapowiedziami, szybko zorientuje się, że w sercu i myślach jej (wtedy już) męża jest miejsce dla innej kobiety. I to będzie dla niej cios prosto w serce. Wyobrażam sobie te sceny: ciche dni, wymowne spojrzenia, oskarżenia rzucane w złości i łzy w poduszkę. IMO to będzie największy test dla ich związku.
Z jednej strony, strasznie mi jej szkoda. Wyszła za mąż za faceta, który chwilę po ślubie zaczyna wzdychać do innej. Koszmar. Ale z drugiej… sama trochę prosiła się o kłopoty, pchając się z butami w jego życie zawodowe i podejmując nieodpowiedzialne decyzje. Może ta cała sytuacja to zimny prysznic, którego oboje potrzebowali?
Moja teoria spiskowa: Czy scenarzyści szykują wielki powrót?
Powiem Wam szczerze, mam wrażenie, że scenarzyści celowo sabotują ten związek. Kama i Marcin od początku wydawali mi się parą „na przeczekanie”. On potrzebował kogoś, kto zaopiekuje się nim po zdradzie Izy, a ona znalazła w nim stabilizację i miłość, której szukała. Ale czy to jest materiał na „na zawsze”?
Coraz bardziej wydaje mi się, że scenarzyści badają grunt pod wielki powrót relacji Marcina z Martyną. Może ich krótki romans był tylko prologiem do czegoś większego? Może to właśnie ona jest dla niego tą „właściwą” partnerką w nowym etapie życia? Jest spokojniejsza, bardziej dojrzała i, co najważniejsze, nie pcha się tam, gdzie nie powinna. FYI, fani w internecie już są podzieleni.
Podsumowując: czeka nas jazda bez trzymanki
Jedno jest pewne – w nowym sezonie „M jak miłość” na pewno nie będziemy się nudzić. Kłopoty w pracy, poważne konflikty małżeńskie i cień innej kobiety unoszący się nad świeżo upieczonymi małżonkami to przepis na dramat przez duże „D”. Marcin będzie musiał w końcu zdecydować, czego i kogo tak naprawdę chce, a Kama – dorosnąć i nauczyć się ponosić konsekwencje swoich czynów.
A Wy, co o tym wszystkim myślicie? Jesteście #TeamKama i wierzycie, że przetrwają tę burzę? A może po cichu kibicujecie Martynie i liczycie na gorący romans po wakacjach? Dajcie znać w komentarzach, bo ja już szykuję popcorn. To będzie naprawdę emocjonujący sezon! 🙂