To miał być koniec horroru, a stał się jego początkiem… Magda (Anna Mucha) wreszcie miała odetchnąć z ulgą. Skazanie Święcickiego (Artur Paczesny) miało oznaczać zamknięcie najczarniejszego rozdziału jej życia. Niestety, los szykuje dla niej jeszcze większy dramat. Zaledwie chwilę po ogłoszeniu wyroku w nowym sezonie „M jak miłość” na sali sądowej rozegra się scena jak z thrillera. Zakuty w kajdanki oprawca, który już dwukrotnie próbował ją zabić, wykona gest nie pozostawiający wątpliwości – Magda nie ma ucieczki.
Niech nikogo nie zwiedzie wizja więzienia jako końca zagrożenia. W „M jak miłość” groza nie kończy się wraz z zatrzaśnięciem krat. Wręcz przeciwnie – to wtedy zaczyna się prawdziwy terror psychiczny. Święcicki, choć skuty, rzuca przerażające spojrzenie i daje do zrozumienia, że to nie koniec. Dla Magdy to jak wyrok śmierci. A widzowie? Oni nie będą mogli oderwać oczu od ekranu.
Groźba, która mrozi krew w żyłach. Magda znów w śmiertelnym niebezpieczeństwie!
Wyrok zapadł. Cztery lata więzienia dla Święcickiego, który miał zniknąć z życia Magdy raz na zawsze. Ale ten bandyta z Grabiny nie zamierza się poddać. Już w chwili wyprowadzania go z sali sądowej, przy policjantach i świadkach, zdołał zaszczepić w Magdzie czyste przerażenie. Uniósł ręce skute kajdankami, przesunął palcem po gardle i spojrzał jej prosto w oczy.
Tego gestu nie da się zapomnieć. To nie była groźba – to był symboliczny wyrok śmierci. Magda zamarła, nie mogąc złapać tchu. Choć Andrzej (Krystian Wieczorek) próbował ją uspokoić, w jej oczach było widać tylko jedno: paniczny strach. Czy ktokolwiek jeszcze wierzy, że Budzyńska może poczuć się bezpieczna?
Ten jeden moment, jedno spojrzenie i jeden gest wystarczyły, by powróciły wszystkie koszmary. Magda wie, że nie ma ucieczki, że Święcicki nie powiedział ostatniego słowa. A widzowie mogą się tylko domyślać, co jeszcze planuje zza krat…
Czy Święcicki wyjdzie wcześniej? Magda żyje w ciągłym lęku
Chociaż sąd nie miał wątpliwości co do winy Święcickiego, nie oznacza to wcale końca jego wpływu na życie Budzyńskiej. Już teraz pojawiają się spekulacje – czy bandyta zdoła odwołać się od wyroku? Czy znajdzie lukę w systemie, która pozwoli mu wyjść wcześniej?
Magda nie ufa systemowi. Wie, jak wielu ludzi potrafiło wymknąć się sprawiedliwości. Nawet zapewnienia mecenasa Adama Wernera (Jacek Kopczyński), że wyrok jest solidny i nie do podważenia, nie dają jej spokoju. W końcu Święcicki już raz pokazał, że nie cofnie się przed niczym. Atakował ją w siedlisku, próbował zabić, a jego drugą ofiarą była Julia (Marta Chodorowska). To nie są czcze groźby – to realne zagrożenie życia.
Każdy dzień to dla Magdy gra o przetrwanie. Czy policja ochroni ją przed zemstą? Czy Andrzej zdoła uratować swoją żonę po raz kolejny? A może tym razem będzie już za późno?
Nowy sezon „M jak miłość” zacznie się od szoku. Widzowie nie będą mogli uwierzyć
Widzowie „M jak miłość” przyzwyczajeni są do dramatów, ale to, co wydarzy się po wakacjach, przekroczy wszelkie granice. Twórcy serialu zgotowali Magdzie piekło, które dopiero się rozpoczyna. Jej przeciwnik, Święcicki, może i został skazany, ale jego duch grozy wciąż krąży po Grabinie.
To, że wykonał gest wyroku śmierci przy wszystkich, jest jak zapowiedź dalszego terroru. Magda nie może spać spokojnie, bo wie, że mężczyzna jest zdolny do wszystkiego. A każdy list, każda wiadomość, każdy dźwięk za oknem może zwiastować kolejny atak. To już nie jest tylko serialowy dramat – to psychologiczny thriller, który trzyma za gardło i nie puszcza.
Wszystko wskazuje na to, że nowy sezon „M jak miłość” rozpocznie się od scen, które zapiszą się w historii serialu jako jedne z najbardziej emocjonujących i przerażających. Widzowie nie odwrócą wzroku nawet na chwilę. Koszmar Magdy właśnie się zaczyna…