M jak Miłość: Magda znowu będzie sobą! Czy Andrzej naprawdę ma powody do radości?

Siedzicie wygodnie? Bo to, co nas czeka w „M jak miłość” po wakacjach, to istny rollercoaster emocji! Myśleliście, że sprawa Święcickiego to już zamknięty rozdział i nasi ulubieni Budzyńscy wreszcie zaznają trochę spokoju w swoim Siedlisku? No cóż, scenarzyści najwyraźniej mają inne plany i szykują nam kolejną porcję dramy. I wiecie co? Wcale mnie to nie dziwi.

Szczerze mówiąc, po finale sezonu miałem lekkie deja vu. Znowu Magda (Anna Mucha) i Andrzej (Krystian Wieczorek) przechodzą przez piekło, a jakiś psychopata zatruwa im życie. Ale wygląda na to, że przynajmniej na chwilę dostaniemy to, na co wszyscy czekaliśmy – powrót starej, dobrej Magdy! Pytanie tylko, na jak długo?

Święcicki za kratkami? Nie tak prędko, kochani!

Zacznijmy od (pozornie) dobrych wiadomości. W nowych odcinkach „M jak miłość”, które zobaczymy już we wrześniu, koszmar ze Święcickim (Artur Paczesny) w roli głównej ma się ku końcowi. Facet w końcu stanie przed sądem i – uwaga, werble! – dostanie wyrok czterech lat więzienia. Magda odetchnie z ulgą, Andrzej odetchnie z ulgą, a my razem z nimi. Koniec tematu, można się rozejść, prawda?

No… nie do końca. Bo jak to w życiu (i w serialach) bywa, każdy czarny charakter ma jakiegoś asa w rękawie. W tym przypadku as nazywa się Błażej i jest młodszym, wykształconym i – co gorsza – zamożnym bratem Kazimierza. To właśnie on załatwił mu prawnika i obiecał, że weźmie pod lupę fundację Magdy i Kingi. Serio? Wygląda na to, że Święcicki nawet zza krat będzie pociągał za sznurki, byle tylko uprzykrzyć życie Budzyńskiej.

Nowy gracz na planszy: Błażej, brat z piekła rodem?

Zastanówmy się chwilę nad tym Błażejem. Mamy tu do czynienia z kimś zupełnie innym niż Kazimierz. To nie jest typowy osiłek z sąsiedztwa, który grozi i napada. To inteligentny, ustosunkowany człowiek z pieniędzmi, który potrafi działać w białych rękawiczkach. Czyżby czekał nas czarny charakter w garniturze, który z uśmiechem na twarzy będzie niszczył Magdę od środka? IMO, tacy są najgorsi.

Jego celem staje się fundacja Magdy i Kingi (Katarzyna Cichopek). Błażej, na prośbę brata, ma się jej „bacznie przyjrzeć”. A my doskonale wiemy, co to oznacza w serialowym języku. Szukanie haków, podkładanie świni, robienie wszystkiego, by zniszczyć ich dobre imię i dzieło, w które włożyły tyle serca. Przygotujcie się na biurowe intrygi i prawnicze zagrywki.

Powrót dawnej Magdy – Andrzej w siódmym niebie

Mimo tych ciemnych chmur na horyzoncie, w Siedlisku na moment zaświeci słońce. Po ogłoszeniu wyroku Magda wreszcie poczuje, że kamień spadł jej z serca. A wraz z ulgą wróci dawna ona – kobieta, za którą tak bardzo tęskniliśmy my i, co najważniejsze, jej mąż. Andrzej będzie wniebowzięty, widząc, jak jego żona znowu zaczyna się uśmiechać i żartować.

Pamiętacie tę udręczoną, wystraszoną Magdę z ostatnich odcinków? Tę, która bała się wyjść z domu i każdy szmer przyprawiał ją o zawał serca? Wygląda na to, że ta wersja odchodzi (przynajmniej na razie) w zapomnienie. Andrzej wprost powie jej, że stres i lęk doprowadziły ją na skraj załamania, a teraz w końcu odzyskuje kobietę, którą kocha najmocniej. Aż miło na to patrzeć. 🙂

Za czym tak naprawdę tęsknił Budzyński?

I tu dochodzimy do najciekawszej części. Kiedy Andrzej wyznaje Magdzie, czego mu najbardziej brakowało, lista jest… dość zaskakująca. Powie jej, że tęsknił nie tylko za jej poczuciem humoru i radością życia. Brakowało mu nawet jej… zgryźliwości i złośliwości.

Zastanówmy się nad tym. Facet tęsknił za tym, że żona wbija mu szpileczki i rzuca sarkastycznymi komentarzami. To się nazywa prawdziwa miłość! To pokazuje, jak dobrze się znają i jak bardzo kocha ją całą – z całym jej ognistym charakterem. Szczerze? Mnie też brakowało tej zadziornej Magdy. Była o wiele ciekawsza niż jej przestraszona wersja. Andrzej tęsknił za:

  • Jej poczuciem humoru
  • Niezrównaną radością życia
  • Charakterystyczną zgryźliwością
  • A nawet za jej drobnymi złośliwościami

To właśnie ta mieszanka czyni Magdę postacią, którą tak lubimy. Nie jest idealna, ma pazur i potrafi pokazać, gdzie raki zimują. I super, że Andrzej to docenia!

Humor i… monitoring, czyli co zostaje po traumie

Najlepszym dowodem na powrót Magdy do formy jest jej reakcja na całą sytuację. Z typowym dla siebie czarnym humorem podsumuje aferę ze Święcickim. Z czego ucieszy się najbardziej?

Chyba najbardziej z tego, że w końcu będę miała święty spokój. No a w spadku po tej całej aferze zostanie nam przynajmniej pierwszorzędny monitoring, czujniki ruchu i inne bajery.

Uwielbiam to! Zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, ona już widzi plusy. Siedlisko powoli zamienia się w Fort Knox. Ciekawe, co będzie następne? Fosa z krokodylami? Andrzej, pełen nadziei, stwierdzi, że te wszystkie zabezpieczenia już nigdy się nie przydadzą. Och, słodka naiwności… Gdyby tylko wiedział, jak bardzo się myli.

Chwila spokoju, czyli cisza przed burzą

Wizyta Kingi i Piotrka (Marcin Mroczek) w Siedlisku tylko utwierdzi wszystkich w przekonaniu, że koszmar się skończył. Będą świętować, cieszyć się chwilą i wznosić toasty za nowy, spokojny rozdział. Ta scena będzie wręcz ociekać sielanką. A my, doświadczeni widzowie „M jak miłość”, wiemy doskonale, że taka sielanka to zazwyczaj cisza przed burzą.

Scenarzyści dają nam tylko chwilę oddechu, żeby za moment uderzyć z podwójną siłą. I jest jeden mały, ale przerażający szczegół, który psuje ten idealny obrazek. Szczegół, o którym wie tylko Magda.

Gest, który mrozi krew w żyłach

Pamiętacie scenę w sądzie? Kiedy zapada wyrok, wszyscy patrzą na sędziego lub na siebie nawzajem. Ale Magda patrzy na Święcickiego. I tylko ona jedna widzi, jak ten, patrząc jej prosto w oczy, wykonuje gest podrzynanego gardła. To nie jest zwykła pogróżka. To obietnica. Obietnica, że to jeszcze nie koniec.

I co robi Magda? Milczy. Nikomu o tym nie mówi. Ani Andrzejowi, ani Kindze. Chowa ten strach głęboko w sobie, próbując wmówić wszystkim (i sobie samej), że wszystko jest w porządku. To tykająca bomba. Ten sekret będzie ją zżerał od środka i prędzej czy później wybuchnie, niszcząc ten kruchy spokój, który ledwo co udało im się zbudować.

Czy Budzyńscy powinni spać spokojnie?

Odpowiedzmy sobie szczerze na to pytanie. Czy mają powody do radości? Na chwilę – tak. Ale na dłuższą metę? Absolutnie nie. Zagrożenie wcale nie zniknęło, a jedynie zmieniło formę. Mają przeciwko sobie nie tylko zemstę psychopaty zza krat, ale też jego sprytnego i bogatego brata, który już zaczął działać.

Ten wymarzony „święty spokój” Magdy jest iluzją. Ona sama o tym wie, choć próbuje to ukryć. Jej powrót do „dawnej siebie” to może być tylko mechanizm obronny, maska, którą zakłada, żeby nie zwariować. Prawdziwe problemy dopiero się zaczną, gdy Błażej na dobre weźmie się za fundację, a ukrywany strach Magdy zacznie wpływać na jej relację z Andrzejem.

Podsumowując…

Nowy sezon „M jak miłość” zapowiada się niezwykle interesująco. Z jednej strony dostaniemy to, na co czekaliśmy: Magdę wracającą do swojej zadziornej, pełnej życia formy, co niezmiernie ucieszy Andrzeja. Z drugiej strony, nad ich głowami zbierają się czarne chmury w postaci nowego, inteligentnego wroga i niedokończonej sprawy ze starym.

To nie będzie opowieść o życiu po traumie, ale o walce z traumą, która wciąż trwa, tyle że w ukryciu. Ta chwila szczęścia w Siedlisku jest cenna, ale obawiam się, że bardzo ulotna.

A Wy co myślicie? Czy Magda powinna od razu powiedzieć Andrzejowi o groźbie Święcickiego? I czy Błażej okaże się groźniejszy od swojego brata? Ja już zacieram ręce na te nowe odcinki, bo czuję, że będzie się działo

Kolejne streszczenia