No i stało się. Dzień, na który czekałyśmy z mieszanką strachu i niecierpliwości, w końcu nadszedł. Sala sądowa, twarzą w twarz z człowiekiem, który zamienił jej życie w koszmar. Mówię oczywiście o naszej Magdzie i o procesie Święcickiego. Myślałaś, że sprawiedliwość w końcu zatriumfuje i ten typ zniknie na długie, długie lata? Cóż, polski wymiar sprawiedliwości ma dla nas, jak zwykle, gorzką niespodziankę. Zapnij pasy, bo to, co się wydarzyło w 1872. odcinku, to istny cyrk na kółkach.
Szczerze? Po tym wszystkim, co Magda przeszła, liczyłam na coś więcej niż tylko symboliczną karę. Ale chyba znowu byłam zbyt wielką optymistką. Przygotuj sobie melisę, bo opowiem ci, jak z wielkiej chmury spadł malutki deszcz, a prawdziwa burza dopiero nadciąga nad głowę Budzyńskiej.
Sądowa farsa, czyli jak nie wkurzyć się na polski wymiar sprawiedliwości
Zacznijmy od początku. Wyobraź sobie ten stres. Magda, emocjonalny wrak, musi znowu patrzeć w oczy swojemu oprawcy. Cała drży, a wsparcie Andrzeja, choć bezcenne, nie jest w stanie wymazać tej traumy. I wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? „Dobra rada” jej przyjaciółki Violi, która sugeruje, żeby dla zrobienia wrażenia na sądzie… rozpięła guzik w bluzce. Serio?! Czasem się zastanawiam, w jakim świecie żyją niektóre postacie. Jakby dekolt miał nagle przekonać sędziego, że stalker i bandyta zasługuje na surowszy wyrok. No po prostu ręce opadają.
Na sali sądowej atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Magda złożyła swoje zeznania, przeżywając ten koszmar na nowo. Chwilę później głos zabrał prokurator. I tu, na moment, pojawiła się iskierka nadziei. Podkreślił, że Święcicki był już wcześniej karany za paserstwo, co jest przecież okolicznością obciążającą. Wniósł o łączną karę pięciu lat pozbawienia wolności. Werner, jako adwokat Magdy, oczywiście przychylił się do tego wniosku. Pięć lat. Może nie jest to dożywocie, ale przynajmniej dawałoby to Magdzie realny czas na oddech i odbudowę poczucia bezpieczeństwa.
A potem… potem przemówił oskarżony. A raczej wydukał kilka słów. Jego własny adwokat (swoją drogą, ten sam, który prowadził sprawę Martyny – co za zbieg okoliczności, prawda?) oznajmił, że jego klient rezygnuje z mowy końcowej. Sam Święcicki wybełkotał tylko, że „źle się stało i tyle…”. Tyle?! Facet zrujnował komuś życie, a jego jedyny komentarz to „źle się stało”? To brzmi jak skrucha na poziomie dziecka, które zbiło ulubiony wazon mamy. Żenujące.
Wyrok, który woła o pomstę do nieba! Serio, tylko TYLE?!
Po krótkiej przerwie sąd był gotów do ogłoszenia wyroku. I tutaj, droga koleżanko, trzymaj się mocno fotela. Sąd uznał Kazimierza Święcickiego za winnego i wymierzył mu karę… łączną czterech lat pozbawienia wolności. Poczekaj, to nie koniec „dobrych” wiadomości. Na poczet kary zaliczono mu okres tymczasowego aresztowania.
Policzmy to sobie na chłodno, bo matematyka nie kłamie. Zamiast postulowanych pięciu lat, dostał cztery. Od tego odejmujemy czas, który już przesiedział w areszcie. A znając realia i przepisy o dobrym sprawowaniu, wyjdzie pewnie po odsiedzeniu połowy wyroku. Czyli realnie, ten człowiek może być na wolności za jakieś półtora roku, może dwa lata. Czy tylko ja uważam, że to jest po prostu skandal? Za zniszczenie komuś poczucia bezpieczeństwa, za nękanie, za napad… dostaje wyrok, który jest policzkiem wymierzonym prosto w twarz ofiary. Wyrok oczywiście nie jest prawomocny, ale wątpię, żeby cokolwiek się tu zmieniło na lepsze.
Magda i Andrzej w trybie „uff, po wszystkim”. Czy oni są naiwni?
I wiesz, co jest w tym wszystkim najbardziej absurdalne? Że nasza Magda i Andrzej, według doniesień, odetchną z ulgą. Ulgą?! Serio? Rozumiem, że sam fakt, że sprawa w sądzie się skończyła, przynosi pewien rodzaj zamknięcia. Ale jak można czuć ulgę, wiedząc, że twój prześladowca za chwilę wróci na wolność, prawdopodobnie jeszcze bardziej wściekły i żądny zemsty?
To jest ta chwila, kiedy mam ochotę potrząsnąć Magdą i powiedzieć jej: „Dziewczyno, obudź się! To nie jest koniec, to dopiero początek!”. Czy oni naprawdę myślą, że facet o takiej mentalności, który czuje się bezkarny, po prostu odpuści? Że wyjdzie z więzienia jako nawrócony obywatel, który zrozumiał swoje błędy? Błagam… Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie. Ta ich ulga to, moim zdaniem, cisza przed burzą. I to potężną.
Prawdziwy plan zemsty dopiero się zaczyna. Święcicki ma nowego pionka
Jeśli myślałaś, że Święcicki będzie grzecznie czekał w celi na koniec wyroku, to grubo się mylisz. Ten typ nie marnuje czasu. Już zza krat zaczyna knuć swoją zemstę. A jego celem nie jest już bezpośredni atak. O nie, on jest sprytniejszy. Postanowił uderzyć tam, gdzie Magdę zaboli najbardziej – w jej dumę i dzieło, czyli fundację.
Do akcji wkracza nowa postać: Błażej, młodszy brat Kazimierza. Święcicki zleca mu misję specjalną. Ma prześwietlić fundację Magdy i Kingi „M jak miłość” i znaleźć na nią jakieś haki. Cokolwiek. Jakąkolwiek nieprawidłowość, która pozwoli ją zniszczyć, skompromitować Magdę w oczach opinii publicznej i odebrać jej to, co daje jej siłę i satysfakcję. FYI, fundacje to idealny cel do takich ataków – zawsze można zarzucić jakieś finansowe machlojki.
Co może znaleźć Błażej? Zastanówmy się:
- Nieprawidłowości w dokumentach? Nawet najmniejszy błąd księgowy może zostać rozdmuchany do rangi wielkiego skandalu.
- Niezadowoleni podopieczni? Wystarczy znaleźć jedną osobę, której fundacja nie pomogła (albo która tak twierdzi), i zrobić z niej ofiarę systemu Budzyńskiej.
- Sfabrykowane dowody? Przy zasobach Święcickiego to pewnie nie problem, żeby podrzucić jakieś lewe faktury albo sfingować przelewy.
Błażej, chcąc pomóc bratu, pewnie z zapałem rzuci się w wir pracy. A Magda, zajęta cieszeniem się pozornym spokojem, nawet nie zauważy, kiedy pętla zaciśnie się na jej szyi. To jest o wiele groźniejsze niż fizyczny atak, bo uderza w jej reputację i wiarygodność.
Podsumowując… szykujmy się na najgorsze
Tak więc, podsumujmy ten cyrk. Święcicki dostał śmiesznie niski wyrok, który jest kpiną ze sprawiedliwości. Magda i Andrzej żyją w słodkiej nieświadomości, myśląc, że najgorsze już za nimi. Tymczasem zza krat ich wróg już szykuje precyzyjny plan zemsty, wykorzystując do tego swojego brata. Cel: zniszczyć fundację i skompromitować Budzyńską.
Mam naprawdę złe przeczucia. Święcicki pokazał już, że jest bezwzględny i nie cofnie się przed niczym. A człowiek, który czuje się pokrzywdzony przez system, bywa jeszcze bardziej niebezpieczny. Jedno jest pewne – w nowym sezonie „M jak miłość” spokój w życiu Magdy będzie towarem tak deficytowym, jak uczciwość u Święcickiego. Trzymajmy za nią kciuki, bo IMO będzie ich potrzebować bardziej niż kiedykolwiek. 😉