Myśleliście, że koszmar Kingi Zduńskiej skończył się wraz ze schwytaniem zboczonego Hoffmana? Nic bardziej mylnego! W najnowszym, 1885 odcinku „M jak miłość” trauma uderzy ze zdwojoną siłą, a wizyta przyjaciół, która miała przynieść ukojenie, zamieni się w prawdziwy horror. Kinga stanie na krawędzi załamania, a jej ciało i umysł odmówią posłuszeństwa. To, co wydarzy się na Deszczowej, zmrozi krew w żyłach nawet najwierniejszych fanów serialu!
Przed nami chwile grozy, które na zawsze odmienią relacje bohaterów. Kiedy wydaje się, że najgorsze już za Kingą, na jaw wychodzą fakty, które sprawiają, że jej świat ponownie legnie w gruzach. Słowa, które padną z ust Andrzeja, uruchomią lawinę, której nikt nie będzie w stanie zatrzymać. Doświadczy ataku paniki tak potężnego, jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Czy w tym morzu strachu znajdzie się ktoś, kto poda jej pomocną dłoń? Jedna osoba stanie na wysokości zadania, udowadniając, czym jest prawdziwa przyjaźń. Zostańcie z nami do końca, by poznać każdy wstrząsający szczegół!
Prawda, która niszczy. Andrzej Budzyński popełnia fatalny błąd!
Wydawałoby się, że wizyta Magdy i Andrzeja na Deszczowej to dokładnie to, czego Kinga potrzebuje. Wsparcie, rozmowa i poczucie, że nie jest sama w swoim nieszczęściu. Niestety, dobre intencje Budzyńskiego okażą się gwoździem do trumny dla i tak już kruchej psychiki Zduńskiej. Chcąc pokazać jej, jak wiele miała szczęścia, Andrzej zacznie opowiadać o innych ofiarach Hoffmana. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że jego słowa, zamiast pocieszyć, otworzą wrota do piekła. Każde zdanie będzie jak kolejna szpila wbijana w serce Kingi, która z przerażeniem uświadomi sobie, jak blisko była jeszcze większej tragedii.
W jednej chwili cała misternie budowana fasada spokoju runie z hukiem. Andrzej, w swojej prawniczej analizie, ujawni Kindze, że jej poprzedniczki nie miały tyle „szczęścia”. Ta myśl sprawi, że Zduńska poczuje nagły przypływ gorąca, a jej płuca zaczną walczyć o każdy oddech. Obrazy, które podsunie jej wyobraźnia, będą tak realne i przerażające, że całkowicie straci kontakt z rzeczywistością. Świat wokół niej zacznie wirować, a oddech stanie się płytki i urywany. To już nie będzie zwykły lęk – to będzie najpotężniejszy atak paniki w jej życiu.
Magda natychmiast zauważy, że z jej przyjaciółką dzieje się coś strasznego. Puste, przerażone spojrzenie Kingi, jej drżące ciało i rozpaczliwa próba złapania tchu nie pozostawią żadnych wątpliwości. „Kinga? Kinga, źle się czujesz?” – zapyta z troską, ale odpowiedzą jej będzie jedynie głucha cisza. Zduńska, uwięziona we własnym umyśle, nie będzie w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Przerażenie malujące się na jej twarzy na poważnie zaniepokoi nawet Andrzeja, który kompletnie nie będzie wiedział, jak się zachować w tej dramatycznej sytuacji.
Heroiczna postawa Magdy! Tak ratuje się prawdziwą przyjaciółkę!
W chwili, gdy Andrzej będzie bezradnie pytał, czy ma kogoś wezwać, Magda pokaże, na czym polega siła prawdziwej przyjaźni. Bez wahania przejmie kontrolę nad sytuacją. Doskonale wiedząc, że obecność męża tylko dodatkowo stresuje Kingę, stanowczo, ale spokojnie powie mu, by już jechał. „Nie, jedź już, ja się nią zajmę…” – jej słowa będą zapowiedzią tego, co za chwilę nastąpi. Magda instynktownie przytuli do siebie drżącą przyjaciółkę, dając jej fizyczne oparcie i poczucie bezpieczeństwa, którego tak desperacko potrzebowała.
Gdy tylko zostaną same, Budzyńska zacznie działać. Jej spokojny, opanowany głos będzie niczym balsam dla rozszalałych nerwów Kingi. Zacznie prowadzić ją przez ten koszmar, krok po kroku, oddech po oddechu. „Kiniuś, jesteś bezpieczna… Tylko oddychaj, to zaraz minie!” – te proste słowa, wypowiedziane z czułością i pewnością, zaczną powoli docierać do Zduńskiej. Magda nie będzie oceniać, nie będzie zadawać zbędnych pytań. Po prostu będzie przy niej, trzymając ją w objęciach, aż najgorszy kryzys minie i Kinga powoli wróci do rzeczywistości.
Kiedy Zduńska w końcu odzyska kontrolę nad oddechem, Magda zada kluczowe pytanie: „Ten atak paniki… To nie był pierwszy raz, prawda?”. Wtedy pęknie tama. Kinga otworzy się przed nią jak nigdy dotąd, przyznając, że ten atak był najsilniejszy ze wszystkich. Zacznie wyrzucać z siebie ból i poczucie winy, obwiniając się, że nie posłuchała własnej intuicji co do Hoffmana. Magda jednak nie pozwoli jej pogrążyć się w tych myślach. Z cierpliwością i empatią wytłumaczy jej, że nikt nie mógł przewidzieć działań tak świetnie kamuflującego się potwora. W tych trudnych chwilach udowodni, że jest przyjaciółką, na którą Kinga zawsze może liczyć.