Pierwsza miłość, odcinek 4043: Kinga nadaje imię zmarłej córce i… odmawia pogrzebu! Szok!

Szykujcie chusteczki, dziewczyny, bo ten odcinek to prawdziwy wyciskacz łez i emocjonalny rollercoaster, po którym będziecie zbierać się przez tydzień. Serio. Myślałyśmy, że po informacji o śmierci dziecka Kingi nic gorszego już nas nie spotka. A jednak scenarzyści postanowili dokręcić śrubę i zafundować nam dramat w najczystszej postaci. Kiedy matka traci dziecko, świat się kończy. Ale co, jeśli nie pozwolą jej się nawet z nim pożegnać?

W 4043 odcinku serialu „Pierwsza miłość” trafiamy w sam środek piekła, jakiego doświadcza Kinga. To, co miało być najpiękniejszym dniem jej życia, zamieniło się w koszmar, z którego nie da się obudzić. A na domiar złego, kolejne ciosy spadają na nią z każdej strony.

Serce matki pękło na milion kawałków

Zacznijmy od początku, chociaż serce kraje się na samą myśl. Córeczka Kingi i Janka, u której zdiagnozowano śmiertelną wadę genetyczną – zespół Edwardsa – żyła zaledwie kilka chwil. Nie zdążyła nawet zapłakać. Wyobrażacie sobie ten ból? Tę rozdzierającą ciszę na sali porodowej, gdzie powinien rozbrzmiewać płacz noworodka? Masakra.

Kinga, wyczerpana porodem i zdruzgotana psychicznie, błagała lekarzy, żeby pokazali jej dziecko. Chciała je zobaczyć, przytulić, pożegnać się. Ale wiecie co? Lekarze odmówili. Uznali, że widok martwego noworodka byłby dla niej zbyt wielkim wstrząsem. Szczerze? Nie wiem, czy to była dobra decyzja. Czy odebranie matce tej ostatniej chwili z dzieckiem naprawdę pomaga? Czy nie pogłębia traumy? Mam wrażenie, że to tylko dolewa oliwy do ognia, tworząc w głowie Kingi pustkę, której nigdy niczym nie zapełni. Nie będzie mogła pożegnać się z córką i ten fakt będzie ją prześladował.

W tym wszystkim Kinga jest kompletnie sama. Janek niby jest obok, ale zaraz do niego dojdziemy… Na szczęście w takich chwilach pojawiają się one – prawdziwe bohaterki na miarę naszych czasów.

Siła przyjaźni w najczarniejszej godzinie

Na ratunek Kindze, zamkniętej w szpitalnej sali i własnym bólu, przybywa jej osobista gwardia aniołów: Marysia, Emilka i Marta. I chwała im za to! Bo w momencie, gdy wali ci się cały świat, obecność przyjaciółek, które po prostu są, siedzą obok i trzymają za rękę, jest bezcenna. To one, a nie Janek, stają na wysokości zadania.

Imię, które miało dać ukojenie

To właśnie przyjaciółki wpadają na pomysł, który z jednej strony jest piękny, a z drugiej rozdziera serce jeszcze bardziej. Proponują, by nadać zmarłej dziewczynce imię. Chodzi o to, by nie była bezimienną stratą, ale konkretną osobą, córeczką, którą można pożegnać i o której można myśleć z miłością.

I tak, w jednej z najsmutniejszych scen, jakie widziałam w tym serialu, Kinga wybiera imię dla swojej córeczki. Postanawia nazwać ją Jaśmina. Piękne, delikatne imię dla aniołka, który był na tym świecie tylko przez chwilę. Ten moment to dowód na to, że nawet w największej tragedii można znaleźć odrobinę światła i godności. To imię staje się symbolem jej istnienia.

Pamiątka, która rani jeszcze bardziej?

Chwilę później w sali pojawia się lekarz Maurycy. Przynosi Kindze małe pudełko. A w nim… ostatnia pamiątka po Jaśminie – pieluszka i zdjęcie. Z jednej strony to gest pełen empatii, z drugiej – kolejny cios prosto w serce. Kinga wyznaje przyjaciółkom, że oddałaby wszystko, żeby choć na moment móc przytulić swoją córkę. Trzymając te drobne przedmioty, jej ból staje się jeszcze bardziej namacalny. Można było niemal poczuć jej cierpienie przez ekran.

I wtedy wchodzi Janek… cały na biało? Niekoniecznie.

Kiedy wydawało się, że emocje sięgnęły zenitu, na scenę wkracza Janek. I, cóż, po raz kolejny udowadnia, że facetom czasem naprawdę brakuje wyczucia, prawda? :/ On, zamiast otoczyć Kingę ramieniem i po prostu być, postanawia załatwić „sprawy organizacyjne”.

Zaczyna rozmowę o… pogrzebie. Tak, dobrze czytacie. W momencie, gdy Kinga dopiero co nadała imię swojemu zmarłemu dziecku i trzyma w ręku jedyną pamiątkę po nim, on wyskakuje z logistyką pochówku.

  • „Kochanie, musimy pochować naszą córkę…” – zaczyna, jakby mówił o załatwieniu sprawy w urzędzie.
  • Kinga, co jest totalnie zrozumiałe, ucina temat. Mówi, że to za wcześnie, że potrzebuje czasu.
  • Ale Janek nie odpuszcza! Dopytuje: „Kiedy?”. Jakby oczekiwał, że poda mu konkretną datę z kalendarza.

W tym momencie czara goryczy się przelewa. Kinga wybucha. I ja ją w 100% rozumiem! Krzyczy, że nie jest gotowa pochować swojego dziecka. Dla niej Jaśmina wciąż jest blisko. Zgoda na pogrzeb to ostateczne pożegnanie, pogodzenie się ze stratą, a ona jest na to absolutnie nieprzygotowana. To akt desperackiej próby zatrzymania córki przy sobie, choćby symbolicznie.

Janek, w odpowiedzi, rzuca: „To też jest moje dziecko, rozumiesz?!”. I owszem, rozumiemy. On też cierpi, ale, IMO, jego sposób radzenia sobie z żałobą jest kompletnie inny. On chce zamknąć ten rozdział, zorganizować wszystko, działać. Ona potrzebuje czasu, by przeżyć swój ból, by oswoić się z tragedią. Ta różnica w podejściu tworzy między nimi gigantyczną przepaść. Zamiast się wspierać, zaczynają się ranić.

Co dalej z Kingą? Czeka nas emocjonalny rollercoaster

Ten odcinek zostawia nas z milionem pytań. Kinga jest w totalnej rozsypce, a do tego jeszcze nie wie o wszystkich kłamstwach Janka. Przypominam, że w tle czai się jego zdrada i dziecko, które ma z Lilką. Wyobrażacie sobie, co się stanie, gdy ta bomba wybuchnie? Kobieta w żałobie po stracie jednego dziecka dowiaduje się, że jej partner ma drugie, zdrowe, z inną… To materiał na katastrofę.

Jedno jest pewne: historia Kingi to jedna z najtrudniejszych i najbardziej poruszających, jakie ostatnio zaserwowała nam „Pierwsza miłość”. To opowieść o niewyobrażalnej stracie, o sile kobiecej przyjaźni i o tym, jak różnie potrafimy przeżywać żałobę.

Szczerze? Kibicuję Kindze z całego serca. Mam nadzieję, że znajdzie w sobie siłę, by przetrwać to piekło. A co do Janka… cóż, chyba długo będzie musiał pracować na odzyskanie zaufania. O ile w ogóle będzie miał na to szansę.

A Wy co myślicie? Czy Kinga w końcu zgodzi się na pogrzeb? Jak zareaguje na prawdę o Janku i Lilce? Dajcie znać, bo ja już nie mogę się doczekać kolejnych odcinków. Trzymajmy kciuki za Kingę

Kolejne streszczenia